Archiwum 04 czerwca 2008


Zakopane 2007:)Wakacje
04 czerwca 2008, 10:48
DZIEŃ WYJAZDU:* W niedzielę o 9.25 z pod dworca w Radomiu wyruszyłyśmy w 314km trasę do Zakopanego:). Pierwszy raz pojechałam na wypoczynek z przyjaciółką Olą:):*. Po okresie 6h dotarłyśmy na Dworzec PKS w Zakopcu. Z tamtąd wzięłyśmy dwie taksówki i pojechałyśmy na Zamoyskiego:). Gdy dotarłytśmy byłyśmy szczesliwe że wreszcie odpoczniemy po wyczerpującej podróży:). Nie powiem ładny pokoik ale na trzy osoby za mały. Dla dwóch by wystarczył:)! Ale nie było tak źle, jakoś się pomieściłyśmy i rozpakowałyśmy:). Potem poszłyśmy na Krupówki. DZIEŃ DRUGI:* Nie mogłyśmy się za bardzo wyspać dlatego że szłyśmy do njadłuższej doliny w Tatrach Polskich, Doliny Chochołowskiej. Liczy ona w jedną stronę ok.8,5km do samego schroniska. Jest ona też najszerszą z dolin. Kursuje tam tzw. ciuchcia, która dowozi turystów do Siwej Polany. Ja z Olą dojechałyśmy do Polany rowerami a resztę ok. 0,5 h drogi przeszłyśmy na pieszo. Po drodze mijałyśmy wiele góralskich chat i bacówek. Zwiedziłyśmy schronisko, i poczekałyśmy sobie ok. 1h na resztę naszej grupy:). Pobyłyśmy trochę w schronisku i zjechałyśmy we trzy wraz z ciocią dorożką:) (było cudownie a reszta schodziła na piechtę;)). Po powrocie na kwaterę strasznie mnie nogi bolały, ale jeszcze dałam radę pójść na Krupówki:):* DZIEŃ TRZECI:* Dzisiaj byłyśmy w Dolinie Strążyskiej, która liczy 3km:) Pojechałyśmy na miejsce busem:). Jest to krótka, ale jakże urokliwa dolinka:). Widoczki piękne. Głównie gdy dochodzi się do Polany to widać bardzo dokładnie Giewony. Później poszłyśmy z Olką nad wodospad Siklawicę. Gdy dotarłyśmy pod wosdospad mogłyśmy się ochłodzić zimną wodą która tryskała z góry:). Zmęczone całodzienną wyprawą nie zapomniałyśmy o spacerze po naszych ukochanych Krupówkach:):* DZIEŃ CZWARTY:* Do Doliny Białego wybrałyśmy się na pieszo "Drogą pod Reglami":). Po pstryknięciu sobie zdjęcia natle Wielkiej Krokwi wyrwałyśmy sporo naprzód z Olką:). Kasy były zaraz przy wejściu, a przy kasach leżał taki śliczny haski:):*. Widoczki też nie były złe choć wszystko prawie zasłaniały drzewa. Po powrocie na kwaterę obmyłyśmy się i wyruszyłyśmy na znaną nam trasę głownej ulicy Zakopanego:*. DZIEŃ PIĄTY:* Na Szymoszkową i Butorowy Wierch wyruszyłyśmy na szczęście nie tak rano:). Wreszcie mogłyśmy się wyspać z Olką po przegadanych nocach. Dotarłyśmy na miejsce na własnej dwójce. Wjechałyśmy koleją linową na Szymoszkową:). Nie powiem widoczki prześliczne z góry:*. Z Szymoszkowej poszłyśmy na Butorowy Wierch. Tam były same tylko drzewa i nie było co podziwiać. Dzień był udany:) DZIEŃ SZÓSTY:* Dzisiaj wyruszyłyśmy z rana do Doliny Kościeliskiej i nad Smreczyński Staw (1227 m n.p.m). Dolina Kościeliska jest jedną z najpiękniejszych dolinek, liczy 8km. Po drodze mijałyśmy i podziwiałyśmy piękne widoczki. W Jaskini Mroźnej, bo tak się nazywała jaskinia do której zaszłyśmy po drodze:) trzeba się było nieźle nagimnastykować żeby nie dostać po głowie skałami:) Jak sama nazwa wskazuje było w niej dosyć chłodno i trzeba było się ubrać w coś grubszego:) Później gdy wyszłyśmy uderzyło w nas niesamowite gorąco:) Po zejściu w dół schodami do Doliny Kościeliskiej doszłyśmy do Schroniska na Hali Ornak, gdzie napiłyśmy się i nabrałyśmy sił a następnie wyruszyłyśmy w drogę nad Smreczyński Staw, skąd widać szczyt Smreczyński Wierch (2066m n.p.n) Jest to wyjątkowe miejsce czułam się tam jak w bajce gdyż odcienie zieleni były niesamowicie piękne takie żywe:). Po powrocie padłyśmy :) DZIEŃ SIÓDMY:* Na Kopieniec Wielki (1328 m n.p.m) wybrałyśmy się z samego rana. Pojechałyśmy busem do Jaszczurówki, aby wspinać się na Wielki Kopieniec. Wyruszyłyśmy z Jaszczurówki i szłyśmy Doliną Olczyską. Miejscami było ciężko, a zwłaszcza pod koniec. Ale jakoś weszłyśmy i powiem szczerze, że warto było. Z Olką zeszłyśmy kawałek z góry, żeby położyć się na takiej małej polance z dala od ludzi. Zeszłyśmy do drogi i do miejscowości Chłabówka. Nie zapomne tego dnia z wielu względów:) DZIEŃ ÓSMY:* Nad Czarny Staw Gąsienicowy podjechałyśmy busem. Musiałyśmy bardzo rano wstać, żeby jak nawcześniej wyruszyć z kwatery. Gdy dojechałyśmy na miejsce ciocia Ewa kupiła bilety i weszłyśmy na Hale. Cała droga była pod górę i powiem szczerze nie było łatwo;). Weszłyśmy na Halę do schroniska "Murowaniec" (1500m n.p.m). Odpoczełyśmy trochę i ruszyłyśmy dalej w trase nad Czarny Staw Gąsienicpowy. Wcale nie było pod górę i stromo. Szłyśmy drogą po kamieniach i dosyć wąską, ale jakie widoki. Gdy byłyśmy na miejscu podziwiałyśmy z bliska Orlą Perć:) była na wyciągnięcie ręki:). To było nie zapomniane wrażenie i wycieczka:) DZIEŃ DZIEWIĄTY:* Dzisiaj nie wyruszyłyśmy rano, tylko trochę później. Pojechałyśmy busem na Harendę (ok. 800 m n.p.m). Gdy dojechałyśmy na miejsce wjechałyśmy wyciągiem krzesełkowym na szczyt. A tam jakie widoki...to paść można:)Zjechałyśmy na dół i wróciłyśmy na kwaterę z tym samym kierowcą:) DZIEŃ DZIESIĄTY:* Ten dzień był najgorszy:(. Dzień odjazdu...Mało, że szkoda odjeżdżać to jeszcze deszcz padał i było ponuro. Po drodze kierowcy pomylili trasę ale jakoś dojechałyśmy do Radomia. Rano przyszedł czas pożegnania z górami. Było mi szkoda zostawić tych pięknych krajobrazów, tego nastroju i tych wspaniałych chwil. Ale musiałam wrócić do domu. Wypoczynek był bardzo udany:*